czwartek, 26 stycznia 2017

Spadłaś mi z nieba, gwiazdeczko [Rozdział 11]

   Informacje o opowiadaniu + spis rozdziałów znajdziecie tu: klik

***
       Biegłam jak opętana, nie zwracając uwagi na przewrócone gałęzie. Nie wiedziałam, dokąd chcę dotrzeć, ale jedno było pewne - musiałam się zaszyć gdzieś daleko od mordercy, z którym dotychczas mieszkałam. 
         Po dwudziestu minutach ucieczki chciałam sobie zrobić odpoczynek. Zrobiło się ciemno. Nerwowo szukałam drogi do Tajemniczej Chaty. Przecież musiała być gdzieś niedaleko. Zamarłam, kiedy uświadomiłam sobie, że się zgubiłam. 
         Nerwowo wyjęłam telefon z kieszeni, w nadziei, że jest choć trochę naładowany. Próbowałam zadzwonić do wujka Stanka, ale niestety nie złapałam sygnału. Byłam skazana na spanie w lesie, pełnym od wilków i nadnaturalnych, krwiożerczych stworów. Weszłam na jedno z drzew licząc na to, że nikt mnie tam nie dosięgnie. Zmęczona trudnościami dzisiejszego dnia, bardzo szybko zasnęłam. 
          Otworzyłam oczy. Nie czułam już zapachu lasu, nie słyszałam szumu liści, nie czułam chłodnego wiatru we włosach. Chciałam się podrapać po głowie, ale ku mojemu zdziwieniu nie mogłam tego zrobić. Moje ręce były przykute jakimiś zabezpieczeniami do ściany, podobnie jak nogi. Tylko tego mi brakowało. Byłam uwięziona. 
           Serce zabiło mi szybciej. Potwornie się bałam. Chciałam być twarda i zachować spokój. Odetchnęłam głęboko i rozejrzałam się wokół. Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.
            - Chcę, żeby umarła na jego oczach. Niech Bill zapłaci za to, że zniszczył mi życie! A teraz idź zobaczyć, czy się obudziła. 
            Instynktownie zamknęłam oczy, udając, że jestem wciąż nieprzytomna. Słyszałam kroki. Ktoś przebywał ze mną w pokoju. Po chwili go opuścił, trzaskając drzwiami. Wtedy mogłam się znów przyjrzeć każdemu zakątkowi tego miejsca. Obok mnie leżała sterta starych książek, gdzieś w kącie kurzyły się dziwne figurki, a całość oświetlał stary żyrandol. 
          ,, Bill? Słyszysz mnie? Jeśli... jeśli myliłam się co do ciebie, to przepraszam. Byłeś mi bardzo bliski. Z tego co się dowiedziałam, nie dożyję jutra. Mam nadzieję, że zapomnisz o tym, że uciekłam i będziesz mnie mile wspominać. Bardzo się boję... Chciałabym cię ujrzeć ten ostatni raz...'' - mówiłam sobie w duchu, licząc na to, że tym razem chłopak usłyszy moje myśli. 
            Minęła godzina. Potem kolejna. I następna. Miałam wrażenie, że siedzę tu całą wieczność. Byłam głodna, uwięziona w niewygodnym miejscu, a do tego jak nigdy spragniona czułości i bezpieczeństwa. Wreszcie ktoś otworzył drzwi. Z nadzieją spojrzałam na sylwetkę mojego gościa. Był wysoki, ubrany w niebieski płaszcz. Nosił czarną opaskę na oku. Zajęło mi chwilę, by rozpoznać mojego wybawcę. W końcu mi się udało. Will Cyferka, brat Billa. Mimo, że są bliźniakami, różnią się od siebie wyglądem i charakterem. 
             - Will! - wykrzyczałam radośnie. - Tak się cieszę, że tu jesteś... Już myślałam, że nikt mnie stąd nie wyciągnie - mówiłam, starając się nie popłakać z radości. On nic nie odpowiedział, tylko podszedł bliżej mnie. Na jego twarzy zawitał lekki uśmiech. Był tak przysunięty do mnie, że nasze nosy się stykały. Spojrzałam na niego niepewnie. Po chwili przycisnął swoje wargi do moich. Jednocześnie zadał mi cios nożem w ramię. Próbowałam krzyczeć, ale nie mogłam, bo nie przerywał namiętnego pocałunku. Nie chciałam tego odwzajemniać. Spodziewałam się najgorszego, co ten psychol mógł w tamtej chwili  zrobić. Wiedziałam jedno - na pewno nie przyszedł tu, by mnie ocalić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© All rights reserved. Designed by grabarz from WioskaSzablonów. Powered by Blogger. | X X X X