Informacje o opowiadaniu + spis rozdziałów znajdziecie tu: klik
***
- A jeśli rzeczywistość to naprawdę iluzja? - odezwał się Bill, który znienacka pojawił się za mną.
Nie wiedziałam, co mu w tej chwili odpowiedzieć.
- Co ci szkodzi zaryzykować? Nie skrzywdziłbym mojej gwiazdeczki – uśmiechnął się. Czy to był szczery uśmiech? Nie. On i wykazywanie jakichkolwiek pozytywnych emocji? Nie! To tylko bezduszny sadysta.
- W końcu zmienisz swoje zdanie o mnie – podszedł do mnie, jakby trochę się denerwując. Ja przerażona czekałam na to, aż zada mi cios. Tak się nie stało. Bałam się, że zrobi mi krzywdę.
- Przepraszam, ale... po tym, jak chciałeś zniszczyć całe Wodogrzmoty Małe nie umiem ci zaufać.
- I tak nie masz wyboru – prychnął, teleportując do siebie żyletkę z mojej torby. Chciałam mu ją odebrać, ale jednym pstryknięciem palca sprawił, że rozpadła się na drobne kawałeczki. - Po co się krzywdzić po śmierci kogoś, kogo możesz odzyskać? - próbował mnie zachęcić. Chodził wokół kanapy, na której leżałam.
- Gwiazdeczko moja, zgódź się. Oddasz mi tylko małą przysługę. To nie będzie nic wielkiego. Obiecuję, że tym razem nie będę próbował zniszczyć waszej planety – powiedział, jakby błagalnym głosem. Oczy zaświeciły mu się na niebiesko, wokół ręki emanowała błękitna poświata. Wyciągnął ją w moją stronę.
- Układ? - zerknął na mnie, unosząc brew.
- Zgadzam się – mruknęłam, podając mu rękę.
Nagle wszystko wokół zszarzało. Świat zawirował, a ja znalazłam się w Tajemniczej Chacie. Nic mnie już nie bolało. Leżałam ubrana w piżamę w łóżku. Zerknęłam przed siebie. Niestety, nie zobaczyłam Dippera. Na komódce obok leżała moja torba, a w niej telefon. Wydawało mi się, że zostawiłam go w szpitalu. Poczułam coś na swojej ręce. To była bransoletka, ale chyba nie należała do mnie. Przeczytałam wygrawerowany na niej napis: ,,Układ?''. Przeraziłam się. Próbowałam ją zdjąć, ale bezskutecznie. Jakaś dziwna siła trzymała ją na moim nadgarstku. No cóż. Przynajmniej nie jest zła. Energicznie zeszłam na dół, licząc na to, że tam zobaczę brata. Zerknęłam na płaczącego wujaszka, który robił omlety. Podbiegłam do niego i się przytuliłam.
- Mabel! Wreszcie się obudziłaś. Masz, wcinaj – powiedział, podając na stół omleta i kubek z herbatą. Pospiesznie wytarł łzy.
- Niedługo będzie pogrzeb – wtrącił smutnym głosem, popijając gorący napój.
Ja nic nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam płakać gorzkimi łzami. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Nie chcąc męczyć wujka, ruszyłam się z miejsca i otworzyłam gościu.
- Bill? - zdziwiłam się. - Wejdź – powiedziałam, lekko się uśmiechając.
Zaprowadziłam go na górę. Nawet nie przywitał się z wujaszkiem. Cham i prostak. Spojrzał na mnie wymownie. Ach, zapomniałam, że słyszy moje myśli.
- Skoro się zgodziłam, wytłumacz mi dokładnie, na czym polega nasza umowa.
- Ta bransoletka wskazuje, ile jeszcze sił potrzebuję, by móc ożywić Sosenkę. Teraz jest srebrna. Gdy będę gotowy, stanie się niebieska. Rozumiesz?
- W porządku... A co ja muszę zrobić, żeby wypełnić swoją część umowy? - spytałam podejrzliwie.
- Pokochaj mnie, gwiazdeczko – spojrzał mi prosto w oczy.
- Słucham?! - wrzasnęłam z zdezorientowania i przerażenia.
- To nie będzie takie trudne. W końcu jestem najwspanialszym chłopakiem w twoim życiu – uśmiechnął się szelmowsko.
- Chciałbyś – wycedziłam przez zęby. - Jesteś zwykłym idiotą! - wywrzeszczałam mu prosto w twarz. - Nie pokocham cię... Choćbym bardzo chciała zmienić zdanie na twój temat, po prostu nie potrafię. Po tym wszystkim, co zrobiłeś... Ja po prostu cię nienawidzę – mówiłam przez łzy.
- Ach tak? - powiedział z uniesioną brwią. Przycisnął mnie do ściany. Czułam na sobie jego oddech. Szarpałam się, by tylko wyrwać się z jego uścisku. Zbliżał swoje usta do moich, aż w końcu połączył je w namiętnym pocałunku, którego nie miałam zamiar oddawać. Kopnęłam go, na co on zasyczał z bólu.
- Pomocy! - wrzasnęłam, uciekając prosto do drzwi. Jednak on użył swojej magii i zamknął je. Nie miałam dokąd pobiec. Myślałam tylko o tym, gdzie się schować. Wiedziałam, że był ode mnie sprytniejszy. W końcu to demon.
- Ty zdziro! - krzyknął, zaciskając pięści. Wyciągnął jedną z nich, by za chwilę zadać mi bardzo bolesny cios w policzek, jednak to nie nastąpiło. Zadyszany patrzył na to, jak płakałam.
- Przepraszam, Mabel – wydukał, łapiąc się za głowę. Starał się mnie przytulić, lecz ja nie dopuszczałam do tego.
- Nigdy nie pokocham takiego debila jak ty – wysyczałam, płacząc jeszcze bardziej. Widać, że się zmartwił, ale miałam to gdzieś. Czekał mnie prawdziwy koszmar, ale musiałam to zrobić. Wszystko dla Dippera, pamiętaj, Mabel.
Nagle ktoś wszedł do pokoju, a Bill błyskawicznie rozpłynął się w powietrzu.
- Co to były za hałasy? - spytał wujek, poprawiając czapkę.
- Ja po prostu... Gadałam z kolegą na wideo czacie. Przepraszam, że zakłócaliśmy ciszę – czułam się źle, kłamiąc, ale stwierdziłam, że nie chcę, by wujek poznał mojego nowego ,,chłopaka''.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz