Informacje o opowiadaniu + spis rozdziałów znajdziecie tu: klik
***
Gdy tylko wujek opuścił pokój, pognałam do łóżka i przykryłam się cała kołdrą, by móc się w spokoju wypłakać. Jak można kogoś pocałować wbrew woli?! Gdyby Bill się nie opamiętał, na pewno zrobiłby mi coś gorszego... Dlaczego uwziął się akurat na mnie? Czemu to nie mógł być ktoś inny?
- Bo jesteś wyjątkowa - powiedział, odkrywając mnie. Odpowiedziałam mu wrogim spojrzeniem. Po chwili na moich policzkach pojawił się kolejny zapas łez.
Znów cicho załkałam. Usiadł obok mnie na łóżku, objął mnie delikatnie ramieniem. Nie wiem dlaczego, ale obdarzyłam go mocnym uściskiem. On go oczywiście odwzajemnił. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Obiecaj, że już nigdy się tak nie zachowasz - wyszeptałam.
- Słowo demona - mruknął, jeszcze raz mnie przytulając. Zauważyłam, że na bransoletce pojawiła się niewielka niebieska plamka. Wytrzeszczyłam oczy, po czym pokazałam chłopakowi zmiany, jakie zaszły na biżuterii. Ten się tylko uśmiechnął. Po chwili posmutniał, sam uderzając się w lewe ramię.
- Co ty robisz? - powiedziałam, wycierając łzy.
- Muszę się ukarać. Zachowałem się jak idiota. Mam nadzieję, że to się nie powtórzy... Czasem natura demona bierze nade mną górę - odparł, wściekając się sam na siebie i przyłożył sobie jeszcze raz. - Kocham ból - zaśmiał się szaleńczo, na co tylko się zdziwiłam. Ignorując go, zerknęłam w stronę łóżka, które kilka dni temu było zajmowane przez Dippera. Odzyskam go. Może Bill nie jest taki zły?
- Oczywiście, że nie. Ja przecież jestem wspaniały! - odgarnął włosy. Ach... Co jak co, ale on się nigdy nie zmieni. Na co ja liczyłam? Raz jest wspaniałym, czułym chłopakiem, a raz zbyt pewnym siebie dupkiem. Spojrzał na mnie wymownie. Egh, wynocha z mojej głowy palancie!
Potrzebowałam spaceru. Narzuciłam na siebie lekką kurtkę, ubrałam trampki i nie zwracając uwagi na demona wybiegłam z domu. Znalazłam się w lesie. Doskonale znałam każdą ścieżkę, bo chodziliśmy tędy z Dipperem w poszukiwaniu tajemnic, dla zabawy, czy też po prostu dla świętego spokoju. Szłam przed siebie, uważając by nie potknąć się o porozrzucane gałęzie. Nagle ujrzałam dziwny dom. Miałam pewność, że wcześniej go tu nie było. Zrobiony z drewna, stał tam jakby miał już parę lat. Postanowiłam przyjrzeć mu się z bliska. Przejechałam dłonią po jednej ze ścian. Zajrzałam do środka przez okno. Dom był umeblowany, ale nikogo w nim nie było. Wyglądało na to, że nikt tam nie mieszkał. Nie myliłam się. Dopiero teraz dostrzegłam białą tabliczkę z napisem ,,Na sprzedaż''. Wyciągnęłam karteczkę z kieszeni i zapisałam sobie numer widniejący tam na wszelki wypadek. Kto wie, co mi do głowy przyjdzie. Obejrzałam dom z każdej strony. Z tyłu mieścił się duży, ogrodzony ogród. Zaczęłam coraz bardziej myśleć o przeprowadzce do tego miejsca. Nie mogę patrzeć na Chatę Tajemnic, w której wszystko kojarzy mi się ze zmarłym bratem. Dopóki Bill go nie odrodzi, zamierzam tu zamieszkać. Już postanowione. W końcu mam już te osiemnaście lat.
Dzięki kochanym rodzicom, którzy dadzą mi kasę, żebym tylko się od nich odczepiła, na pewno będzie mnie stać na ten domek. Pewnie nawet nie wiedzą, że ich syn nie żyje. Tylko pogratulować takiej rodziny. Na szczęście mam wujka Stanka, który opiekuje się mną od trzynastego roku życia. Po zakończeniu Dziwnogeddonu wyjechaliśmy z Dipperem do Kalifornii, ale wkrótce okazało się, że rodzice wyjeżdżają zagranicę, bo obiecano im awans, jeśli tylko się przeprowadzą. My nie chcąc ślęczeć z nimi w jakimś innym kraju, stwierdziliśmy, że możemy zamieszkać w Wodogrzmotach Małych. Rodzice nie mieli nic przeciwko, od razu załatwili nam przeprowadzkę.
Jest jeszcze wujek Ford. To bliźniak Stanka. Został już przez nas powiadomiony, że Dipper umarł. Był bardzo poruszony, bo chyba lubił go bardziej ode mnie. W końcu mój brat był jego uczniem. Kontaktowali się przez wideo czat, wymieniając się najnowszymi odkryciami. Dipper mógł wyjechać z nim na dalsze poszukiwania anomalii, ale nie chciał mnie zostawić samej. Wiedział, że bez niego będzie mi bardzo smutno. A teraz? Nie jest mi smutno? Czy jeśli pojechałby wtedy z wujkiem Fordem, to czy uchroniłoby go to od śmierci?
A Naboki... był moją ukochaną świnką. Zdechł kilka miesięcy temu. Będzie mi go bardzo brakować. Kochany, zawsze rozumiejący mnie Naboki...
Teraz pojawił się jeszcze ON. Ten idiota, który zmusza mnie, żebym go pokochała. Wiem, że dzisiejsza akcja nie była ostatnią. W końcu to demon. Kto wie, co jeszcze mi zrobi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz