***
Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi.
,,Pewnie koledzy Billa'' - pomyślałam. Nie miałam zamiaru im otwierać. Pewnie to takie głupki jak on.
- Nie martw się, wybawię cię z opresji i sam to zrobię - powiedział lekko się śmiejąc. Po chwili do naszego domu wparowało około dwudziestu osób. Nie byłam z tego zbytnio zadowolona. Zeszłam na dół. Wszyscy się na mnie gapili. Co się stało? Upaćkałam się czekoladą czy miałam pająka na głowie?
Usłyszałam głos Billa:
- Jesteś po prostu cholernie piękna.
Okropnie się zarumieniłam. Naprawdę? Nigdy nikt o mnie tak nie powiedział...
Wtedy zaczęłam przyglądać się koleżkom, których zaprosił Bill. Jedni wysocy, drudzy niscy, ale każdy z nich miał ten swój przerażający, demoniczny błysk w oku...
- A więc o jest ta twoja Maddie - odezwał się jeden z nich.
- Sorry, ale jestem Mabel - odchrząknęłam niemiłym tonem.
- Ale brzydkie imię! - wycedził drugi.
- Co jest w niej takiego niezwykłego? - spytał trzeci.
- Odczepcie się od niej! Jest najbardziej wyjątkową dziewczyną, jaką kiedykolwiek poznałem. Wy możecie mieć puste lale na jedną noc, nie wtrącam się. Ale jak któryś z was ją jeszcze raz obrazi... - powiedział zdenerwowanym tonem Bill. Wytrzeszczyłam oczy. Po chwili lekko się uśmiechnęłam. Było mi naprawdę miło. On serio zaczyna się zmieniać. Na lepsze. Nie zdziwiłam się, gdy kolejne błękitne plamki pojawiły się na bransoletce.
Już miałam udać się na górę, kiedy usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi. Tym razem to ja postanowiłam otworzyć.
- Cześć! Jak dobrze, że jesteś - odparłam, przytulając Pacyfikę. Zaprosiłam ją do środka, po czym ukradkiem wymsknęłyśmy się do sypialni, by móc spokojnie porozmawiać. Huczne imprezy, głośna muzyka i zbyt wiele przekąsek czekających na to, żeby je zjeść, a następnie przytyć nie były dla nas.
- Nie mogę się pozbierać. Nie mogę - mówiła ze smutkiem.
- Wiem, co czujesz... On był najbliższą mi osobą. Wy też... byliście dosyć ze sobą związani - powiedziałam. - Ale nie martw się! Ja... Ja to naprawię! - krzyczałam z entuzjazmem.
- Niby jak? Nie odwrócisz jego śmierci. Nie wskrzesisz go.
- Naprawdę? Właśnie to zamierzam teraz zrobić.
- Jesteś szalona. Wiem, że drzemie w tobie wieczne dziecko, ale nie przywrócisz go magicznie do życia!
- Ja... Zawarłam... - próbowałam z siebie wydusić. Nie byłam gotowa nikomu o tym powiedzieć. Każdy wie, że nie wolno ufać Billowi. Pacyfika odsunęłaby się ode mnie, gdyby dowiedziała się, że zawarłam układ z kimś, kto chciał nas wszystkich zniszczyć. Przed tłumaczeniem się uratował mnie płacz dobiegający z ogródka. Postanowiłam sprawdzić, co się stało.
Zbiegłam na dół po schodach zostawiając przyjaciółkę samą. Wciąż słyszałam łkanie mężczyzny. Wyszłam na zewnątrz. Tam zobaczyłam chłopaka o niebieskiej czuprynie i błękitnych oczach pełnych łez.
- Co się stało? - spytałam z troską.
- Pobili... mnie... - wykaszlał.
- Jak to? - zdziwiłam się. Czy demon nie powinien umieć się bronić?
- Jestem zbyt słaby... Do niczego się nie nadaję... - płakał.
- Czy mogę ci jakoś pomóc? Kto ci zrobił krzywdę?
- Pewien kolega mojego brata imieniem Trevor. Te jego diabelskie czerwone oko na zawsze pozostanie mi w pamięci...
- Twojego brata? Czyli ty jesteś bratem Billa! - zauważyłam. Szczerze nie spodziewałam się, że ich charaktery mogą się od siebie tak różnić.
- Taa... - odpowiedział niechętnie.
- Niezbyt się lubicie, co?
- Skąd wiesz? - wytrzeszczył oczy.
- Inaczej spędzalibyście ze sobą czas. Poza tym, to widać - odparłam. - Zdradzisz mi swoje imię?
- Jestem Will - podał mi rękę.
- A ja Mabel - uśmiechnęłam się, trzęsąc jego dłonią.
- CO TU SIĘ WYPRAWIA?! - wrzasnął Bill, który znikąd pojawił się przed nami.
- My tylko... - zaczął Will.
- Zamknij się idioto! - krzyknął zdenerwowany blondyn. - NIE DOTYKAJ JEJ NIGDY WIĘCEJ! - złapał go za bluzkę, po czym odepchnął z powrotem na ławkę.
- Ale on się tylko ze mną przywitał! - tłumaczyłam, odciągając chłopaka od niewinnego Willa.
- Taa, już to widzę! Zaczyna od słodkiego przywitania, a potem mi cię zabierze, a ja na to NIE POZWOLĘ - mówił, podkreślając ostatnie dwa słowa.
- To, że mamy umowę nie znaczy, że nie mogę poznawać nowych ludzi!
- Poznawaj sobie kogo chcesz, byleby to nie był osobnik płci męskiej, a już na pewno nie mój brat! - powiedział patrząc mi w oczy. - Wynocha! - zwrócił się do Willa. - Żałuję, że cię tu zaprosiłem! - wrzasnął.
Patrzyłam na tę sytuację z przerażeniem i zdziwieniem.
- Idziemy - mruknął Bill, łapiąc mnie za nadgarstek i wprowadzając mnie do środka. Mogłabym przysiąc, że pokazał bratu środkowego palca na pożegnanie. A może mi się tylko wydawało? Kiedyś ich pogodzę, nie cierpię, gdy ktoś się kłóci.
Przy okazji rozejrzę się i sprawdzę, czy Bill nie zaprosił kogoś podejrzanego, kto mógłby być sprawcą morderstwa mojego brata...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz