Informacje o opowiadaniu + spis rozdziałów znajdziecie tu: klik
***
Nie mogłam się oprzeć i wprost musiałam coś zjeść. Te wszystkie pyszne przekąski wręcz się oto prosiły.
Miałam nadzieję, że chapnę tylko jednego czipsa, ale okazało się, że opróżniłam pół paczki. Oj. Właśnie w tym momencie moja dieta poszła się czesać.
Potem weszłam na górę, by sprawdzić, czy Pacyfika wciąż tam jest. Jednak jej nie znalazłam. Pewnie tak się nudziła, że sobie poszła. Ani trochę się jej nie dziwiłam.
Podczas drogi do toalety zaczepiło mnie kilku dryblasów.
- Hej, jak tam braciszek? - zaśmiał się złośliwie jeden z nich.
- Spadaj - wycedziłam, próbując przejść dalej, lecz zagrodzili mi drogę.
- Jaka ty jesteś naiwna... Gdybyś tylko wiedziała, kto go tak urządził... - odezwał się drugi.
- Od razu byś go znienawidziła - stwierdził czarnowłosy chłopak. Na jego twarzy malował się współczujący uśmiech.
Jakimś cudem udało mi się od nich odejść. Zachowywali się dziwnie. Jakby wiedzieli, kto zabił Dippera. A może wśród nich przebywał morderca? A co jeśli... Co jeśli Dipper popełnił samobójstwo? Niemożliwe. Nie miał ku temu żadnego powodu. Przestań tak myśleć, Mabel!
Usiadłam na kanapie. Nudziło mi się tak bardzo, że nawet ściany zrobiły się bardzo interesujące. Wtedy poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Oczywiście należała ona do Billa.
- Jak się bawisz, gwiazdeczko? - spytał.
- Średnio - odparłam, lekko się od niego odsuwając.
- Mam ich wyprosić? - powiedział, wskazując głową na bawiący się tłum.
- Nie musisz - odpowiedziałam. Spojrzałam się w drugą stronę, udając, że jestem obrażona.
Tylko westchnął, po czym w kilka sekund wygnał wszystkich na zewnątrz. Patrzyłam z niedowierzaniem na tę sytuację. Ujrzałam kolejną błękitną plamkę na bransoletce. Uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki - powiedziałam. Potem bardzo głośno ziewnęłam.
- Widzę, że nasza śpiąca królewna się nie wyspała.
- Proszę cię, jak miałam się wyspać, skoro pilnowałam, żebyś mnie nie obmacywał w nocy? - parsknęłam śmiechem.
- Przecież nie jestem taki zły - odparł, krzyżując ręce na piersi.
- Wiesz co? Powiem ci, że zaczynam cię znosić - powiedziałam, przewracając oczami.
- Sukces! - krzyknął radośnie Bill, po czym przytulił mnie mocno. Zdziwiłam się. Odwzajemniłam uścisk, bo widziałam, że ostatnio bardzo się o mnie stara i chciałam mu podziękować za jego troskę. W końcu taki demon też musi mieć coś z życia. Fakt, strasznie mnie wkurza, ale powoli zaczynam się przyzwyczajać. Czasem kłócimy się jak stare dobre małżeństwo. Lubię te nasze przekomarzanki.
Następnego dnia po śniadaniu postanowiłam odwiedzić wujka Stanka. Wypytywał mnie jak mi się mieszka bez niego i jego ,,pysznych'' omletów, czy radzę sobie sama i jakim cudem jeszcze nie spaliłam domu (w końcu ani razu nie musiałam gotować, Bill jednym pstryknięciem palca potrafił wyczarować wspaniałą ucztę). Potem zadzwoniłam do Pacyfiki. Znów płakała mi do słuchawki. Było mi strasznie przykro, że tak przeżyła śmierć Dippera. Szkoda tylko, że nie wie o tym, że mi jest o wiele bardziej smutno. To tak, jakby wiecznie radosna, kolorowa Mabel Pines umarła razem z nim.
Potem udałam się na zakupy. Pomyślałam, że przyda się coś do picia w domu. Wzięłam sobie jeszcze parę kolorowych pisemek. Dawno nie czytałam takich pikantnych ploteczek.
Gdy wróciłam usłyszałam krzyki Billa i jeszcze jakiegoś mężczyzny. Był to gruby głos, który na pewno należał do jednego z dryblasów z przyjęcia. Odłożyłam torbę na kanapę, po czym na palcach zakradłam się na górę. Dźwięki dobiegały z tajemniczego pokoju. Nie widziałam co się tam działo, ale przynajmniej nasłuchiwałam.
- Stary, chciałem ci tylko pomóc! - odezwał się facet.
- Nie widzisz, jak ona przez to cierpi?! - wrzasnął Bill.
- Ale... - zaczął mężczyzna.
- Skończ idioto, bo mam ochotę oderwać sobie uszy, gdy cię słucham! - krzyknął chłopak.
- Wiesz, ona tu jest. Za drzwiami - powiedział cicho nieznajomy.
- Spadaj stąd. Natychmiast - odparł stanowczo Bill, po czym znienacka pojawił się za mną.
- Moja kochana gwiazdeczko, fajnie się bawiłaś? - zapytał, jakby chciał się jakoś wymigać z tej pokręconej sytuacji.
- Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie na te wrzaski - powiedziałam lekko zdenerwowana. Bałam się tego, co za chwilę usłyszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz