czwartek, 26 stycznia 2017

Spadłaś mi z nieba, gwiazdeczko [Rozdział 8]

    Informacje o opowiadaniu + spis rozdziałów znajdziecie tu: klik

***
   - Lepiej usiądź - westchnął, prowadząc mnie do kanapy. Posłuchałam jego rady, bo zaczęłam się coraz bardziej denerwować.
         - Mój najlepszy kumpel... On... Przed chwilą mi powiedział, że to on zabił Sosenkę - powiedział na jednym wdechu. 
         - Co... - mruknęłam, łapiąc się za głowę. - Świetnych masz przyjaciół - wycedziłam, zaczynając płakać. - Gdzie on jest? - wysapałam. - Zatłukę gnoja - wrzeszczałam. Byłam wściekła, roztrzęsiona i jedyne czego pragnęłam, to zemsty. 
         - Spokojnie - mówił Bill ze współczującym uśmiechem. Trzymał mnie, ale ja i tak próbowałam mu się wyrwać. Chciałam pomścić brata. Zabić tego potwora. 
           - MABEL PINES! - wrzasnął, patrząc mi prosto w oczy. Po tym trochę się opamiętałam i z powrotem usiadłam. 
           - Jak on mógł... - płakałam, zakrywając twarz w dłoniach.
           - Wiesz... Znam go od paru milionów lat i po tym, jak jego matka została brutalnie zamordowana nigdy nikogo nie skrzywdził. Boi się śmierci, krwi i takich spraw, więc śmierdzi mi tu kłamstwem na kilometr - podrapał się nerwowo po karku. 
           Otarłam łzy i jeszcze raz przeanalizowałam jego słowa. 
          - A więc kto...? - spytałam pustym głosem. 
          - Tego nie wiem. Jedynie podejrzewam, kto to mógł być, ale nie chcę nikogo pochopnie oskarżać. 
          - Kogo podejrzewasz?
          - Myślę, że morderca należy do naszych znajomych. Wystarczy czekać na dalsze wskazówki.
          - Cholera... - mruknęłam pod nosem. Bałam się, co to będą za ,,wskazówki''. - Muszę się przejść - odparłam. 
          - Chyba zwariowałaś, jeśli myślisz, że puszczę cię samą - powiedział, podchodząc do mnie. 
           Przewróciłam oczami, po czym wyszłam z domu. Póki szłam leśną ścieżką, daleko od zgiełku miasta cieszyłam się kwiatami, które kołysały się na wietrze, drzewami dającymi cień w ten letni dzień oraz radośnie ćwierkającymi ptakami. 
             Po około dwudziestu minutach dotarliśmy do hałaśliwego, tętniącego życiem miasteczka. Jestem dziewczyną i powinien mnie interesować sport jakim jest shopping, ale ja sama wolę wyszywać swoje sweterki. 
              Nie lubiłam tam przebywać, ale czasem trzeba było gdzieś wyjść i zobaczyć, co się w ogóle dzieję. 
               Przechodziliśmy obok nowego wesołego miasteczka. Miało wiele interesujących atrakcji, ale najbardziej chciałam wejść na diabelski młyn. Była to jedna z najspokojniejszych rozrywek w tym miejscu, a przy okazji można było poobserwować miasto z góry.
                - Hej, wiem, że chcesz tam iść - odezwał się nagle Bill.
                - Może trochę - uśmiechnęłam się. Chłopak nic nie mówiąc skręcił w stronę kasy z biletami i stanął w długiej kolejce.
                - Ech, co za żenada - prychnął blondyn patrząc na wężyka stworzonego z ludzi domagających się zabawy. Potem pstryknął palcami i cały świat się zatrzymał, tylko ja i on pozostaliśmy w ruchu. 
                - Co się stało? - spytałam zdziwiona. 
                - Czy oni wiedzą kim ja jestem? Nie mam zamiaru stać w kolejce - uniósł głowę z dumą, na co się zaśmiałam. Wtedy chwycił mnie za rękę i ustawiliśmy się przy kasie. Znów coś tam mruknął, po czym ludzie się ocknęli.
                 - Dwa bilety poproszę - powiedział z wymuszoną grzecznością.
                  Kasjer ze znudzonym wzrokiem je nam podał.
                 - Ile płacimy? - spytałam.
                 - Dzisiaj wstęp wolny - odparł pracownik, na co ja i Bill uśmiechnęliśmy się szeroko. 
                 - O, najpierw chcę tam! - wskazałam palcem na kolejkę górską. Chłopak tylko się wzdrygnął, chyba nie lubił tego typu przejażdżek. A może po prostu zachowywałam się jak dziecko?
                   - Dobra, poczekaj tu, a ja pójdę do toalety - odparłam. Szukałam najbliższego WC. Wtedy usłyszałam dobrze znany mi głos. 
                   - Proszę, proszę... - powiedział chłopak o białych włosach. W jego oczach gotowała się złość. Wydawało mi się, że kojarzę skądś to spojrzenie. Przeanalizowałam wszystkie fakty. 
                    - Gideon? - wyszeptałam. Wtedy zatkał mi usta i wciągnął do ciasnego pokoju sprzątaczki wesołego miasteczka. Byłam przerażona, moje serce biło coraz szybciej. Wyrywałam się mu, próbowałam krzyczeć, a to wszystko na marne. Czy tak skończy się moje życie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© All rights reserved. Designed by grabarz from WioskaSzablonów. Powered by Blogger. | X X X X