czwartek, 26 stycznia 2017

Spadłaś mi z nieba, gwiazdeczko [Rozdział 5]

   Informacje o opowiadaniu + spis rozdziałów znajdziecie tu: klik

***
  Przez pierwsze kilka minut byłam zdenerwowana tą ,,wspaniałą'' wiadomością o przyjęciu, ale stwierdziłam, że muszę zacząć się przyzwyczajać do takich zachowań Billa. Zasnęłam pilnując, by trzymał łapy przy sobie. 
       Obudziłam się około dziesiątej, chociaż to i tak za wcześnie. Potrafię spać do czternastej. Przetarłam oczy i zauważyłam, że Bill już wstał. Postanowiłam udać się do łazienki. Po umyciu zębów i twarzy chciałam wziąć prysznic. Było dość gorąco, więc przydało mi się ochłodzenie. 
       Usłyszałam kroki. To pewnie Bill. Zamurowało mnie, kiedy pojawił się w drzwiach. 
        - Ty... ja... idź! - wykrzyczałam, zasłaniając się ręcznikiem. Miałam wrażenie, że i tak zdążył mnie zilustrować od góry do dołu. 
        - Zamyka się drzwi - powiedział, jakby miał do mnie pretensje. 
        - WYJDŹ STĄD! - wywrzeszczałam. Byłam zdenerwowana, nie znosiłam gdy ktoś naruszał moją prywatność, a szczególnie kiedy gapił się na mnie jakiś psychol, który ubzdurał sobie, że się w nim zakocham. Ten przewrócił oczyma, po czym trzasnął drzwiami. Ubrałam się i uczesałam. Zeszłam na dół wciąż mając w głowię tę kompromitującą i wstydliwą sytuację. Wparowałam do kuchni, pokazując chłopakowi, że jestem na niego wściekła. Ten tylko parsknął, po czym usiadł przy stole. Pstryknął palcami, a po chwili przed nami pojawiło się mnóstwo jedzenia: tace z serami i wędlinami, pokrojone pomidory, chleb , omlety, naleśniki, gofry i wiele napojów. 
         - Nie myśl sobie, że to załatwi sprawę! - odparłam szorstko, nakładając na talerz gofra z bitą śmietaną i owocami. Nie powiem, że nie byłam tym zachwycona. 
          - To nie moja wina! - bronił się.
          -Nie mogłeś wyczuć, że jestem w łazience?! Przecież jesteś wszechwiedzący! - powiedziałam z sarkazmem. 
           - Już nie jestem. Posiadam ogromną moc, ale niektóre umiejętności zanikły po tym, jak mnie pokonaliście. 
            - No właśnie, pokonaliśmy cię! Dlaczego wciąż żyjesz? - pytałam podirytowana, ale w głębi duszy byłam tego bardzo ciekawa.
            - Pomógł mi mój brat. Wezwał jakąś prastarą moc, która mogłaby mnie ożywić - powiedział jakby od niechcenia. 
             - Masz brata?
             - Tak. Ale niezbyt za nim przepadam. Chwila, co ja mówię... Nienawidzę go.
            - CO?! Uratował ci życie, a ty go nienawidzisz? - spytałam zdziwiona. 
            - Nawet nie wiesz, jaki potrafi być upierdliwy. Chce mi zabrać wszystko, co moje. I na pewno będzie próbował cię zauroczyć. Ale ja na to nie pozwolę. Masz za ładne ciałko, żeby je stracić - zaśmiał się złośliwe. 
             - I tak ci nie wybaczę, że wtargnąłeś mi do łazienki - wycedziłam. - O, wiesz, wymyśliłam taki żart! - powiedziałam triumfalnie. - Jak się nazywa głupi Bill? 
              Wytrzeszczył oczy, na co chciało mi się płakać ze śmiechu.
               - No, jak? - powiedział zdziwiony.
               - DeBil - krzyczałam przez śmiech. 
               - Ale to było zabawne - uśmiechnął się ironicznie, na co jeszcze głośniej się zaśmiałam. Gdy zatrzymaliśmy tę karuzelę śmiechu dokończyliśmy śniadanie. Potem poszłam poczytać książkę i obejrzałam film o moim ulubionym boysbandzie. Zbliżała się godzina osiemnasta, więc zaczęłam się szykować. A co jeśli spotkam jakiegoś mądrego, przystojnego kolegę Billa? Będę chciała mu zaimponować. 
                 - Nie spotkasz! - krzyknął do mnie Bill z drugiego pokoju. - Ja tu jestem najmądrzejszy i najprzystojniejszy!
                Przewróciłam oczami. Ubrałam czerwoną sukienkę. Nie za krótka, nie za długa. W sam raz. Nie miała też zbyt dużego dekoltu. Zawiesiłam naszyjnik, założyłam bransoletkę i uczesałam się w eleganckiego koka. Ubrałam też szpilki. Stanęłam przed lustrem. Jejku, po raz pierwszy nie wyglądałam dziecinnie!  
                  Zaprosiłam moje koleżanki: Candy i Grendę. To nie do pomyślenia, że z takich szarych myszek przerodziły się w prawdziwe imprezowiczki. Teraz Grenda jest chudsza ode mnie, a Candy nie nosi już okularów. Stały się pustymi lalami, ale powiedziałam im o imprezie, bo wiem, jak lubią na nie chodzić. 
                  Moją najlepszą przyjaciółką jest Pacyfika. Pomyśleć, że kiedyś się nie znosiłyśmy! Teraz rozumiemy się jak bratnie dusze. Prawie popadła w depresję po śmierci Dippera. Oni się ukrywali, ale wiedziałam, że się kochają. Kilka razy przyłapałam ich na przytulasach i całuskach. Jest mi jej żal. Planowali wspólną przyszłość. Ale dopilnuję, żeby byli razem! Wraz z Billem ożywimy brata! Może nie jest najcudowniejszym demonem we wszechświecie, ale kiedyś będę umiała go znosić. Na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© All rights reserved. Designed by grabarz from WioskaSzablonów. Powered by Blogger. | X X X X