czwartek, 26 stycznia 2017

Spadłaś mi z nieba, gwiazdeczko [Rozdział 4]

       Informacje o opowiadaniu + spis rozdziałów znajdziecie tu: klik

***
      Po tygodniu odbył się pogrzeb Dippera. Płakałam w milczeniu, zastanawiając się, co by było, gdyby jeszcze żył. Czułam smutek, rozpacz i ból. Kto mógł mu to zrobić? Kto jest takim potworem? 
      Zdziwiło mnie, że rodzice przyjechali na tę uroczystość. Po ich policzkach nie spłynęła ani jedna łza. Jacy oni są bezduszni! A myślałam, że nikt nie dorówna Billowi... 
      Właśnie, Bill. Zapewnił wujkowi Stankowi ochroniarzy, by mógł się bezpiecznie czuć we własnym domu. Oczywiście przyjął wtedy formę jakiegoś losowego gościa, by nie poznano jego prawdziwej postaci. Potem pomógł mi z przeprowadzką do domu w lesie. Nie obyło się bez jego idiotycznych komentarzy i słabych gadek na podryw. Najbardziej wkurzył mnie tekst: ,,Spadłaś mi z nieba, gwiazdeczko''. Czy ktokolwiek spotkał kiedyś kogoś bardziej irytującego?
      - Witaj, nowy domu - powiedziałam, po raz pierwszy przekraczając próg drzwi. Czułam się w nim bardzo przytulnie, dzięki dodatkom, bibelotom, zasłonom i innym drobnym szczególikom, o które zadbał Bill. To akurat było miłe. O, znów coś piknęło na bransoletce. Dostrzegłam kolejną niebieską plamkę. Coraz bliżej do odzyskania brata...
        Natychmiast poszłam przetestować kanapę. Była miękka, wygodna i zdawało mi się, że już kiedyś na niej siedziałam. 
         - Jak się czujesz w naszym nowym domu, gwiazdeczko? - spytał Bill, który pojawił się znikąd.
          - Przepraszam, w NASZYM nowym domu? - powiedziałam, nie wierząc w to, co usłyszałam. 
          - No... to chyba oczywiste! - przewrócił oczami. - Zamówiłem pizzę! - zerknął na jedzenie leżące na stole.
          - Nie myśl, że mnie tym udobruchasz - odparłam oschle, biorąc jeden kawałek. Nie powiem, to było niebo w gębie.
          - Twoja ulubiona - odparł zadowolony. 
          - Skąd wiesz, że kocham pepperoni? - spytałam z lekkim uśmieszkiem, przeżuwając pizzę.
          - Wiem o tobie więcej, niż sobie wyobrażasz... - powiedział z nutką tajemniczości w głosie. - Za chwilę dokończysz jeść, najpierw cię oprowadzę po domu - mruknął, cudem wywlekając mnie od stołu.
               Na parterze znajdowała się kuchnia, łazienka i salon połączony z jadalnią z wyjściem na ogród. Na górze zaś była malutka toaleta, gabinet, sypialnia i garderoba. Jednak moją uwagę przykuły drzwi, który były zamknięte na kłódkę... Pytałam go, co tam się znajduje, ale powiedział, żebym w to akurat się nie wtrącała. Wolałam więc nie mieszać się w jego prywatne sprawy.
            Dokończyłam jedzenie, wieczorem posiedziałam chwilę w ogrodzie. Co chwilę dzwonił do mnie wujek pytając, czy daję sobie radę sama. Sama? Nie. Z tym idiotą. Około godziny dwudziestej trzeciej zmorzył mnie sen i postanowiłam udać się do sypialni. Wytrzeszczyłam oczy, gdy zobaczyłam Billa leżącego na łóżku w pidżamie. Jeszcze nie spał, ale widać było, że zaraz odpłynie. 
             - Ymm... Rozumiem, że ja mam spać na kanapie? - zapytałam, czując się coraz bardziej nieswojo. 
             - Dlaczego? Przecież nic ci nie zrobię.
              ,,Nie byłabym tego taka pewna'' - pomyślałam, on przewrócił oczami. 
               - No dobrze. To jest moja połowa, a to twoja. Nie wolno żadnemu z nas przekroczyć tej granicy żadną częścią ciała lub garderoby. Zrozumiano? - powiedziałam władczo, przyklejając taśmę klejącą, rozdzielającą łóżko na dokładnie dwie równe połowy. 
                   - Ech, jaki uparciuch z ciebie - marudził Bill. 
                   - A mówiłeś, że mnie znasz. Jak widać nie do końca - uśmiechnęłam się złośliwie. 
                   - A chcesz buzi? - powiedział, wystawiając usta w moją stronę. 
                   Zaśmiałam się, po czym przywaliłam mu w głowę poduszką. Był oszołomiony, ale potem rozpoczęła się prawdziwa bitwa. Śmialiśmy się głośniej, niż kiedykolwiek. Po skończonej walce przyglądaliśmy się zniszczonym poduszkom.
                      - Ups - powiedzieliśmy jednocześnie. 
                       - Było warto - stwierdził Bill.
                       Wtedy kolejna błękitna plamka pojawiła się na mojej biżuterii. Chyba dostrzegam, w jakich sytuacjach bransoletka zmienia kolor. Wzięłam pierwszą lepszą bluzę z szafy i zrobiłam prowizoryczną poduszkę. 
                         - Ależ gwiazdeczko... - zaczął chłopak, po czym wyczarował nowe poduszki. - Możemy codziennie urządzać takie walki. Ale teraz idźmy spać, bo jutro urządzam imprezę dla moich kumpli z okazji przeprowadzki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© All rights reserved. Designed by grabarz from WioskaSzablonów. Powered by Blogger. | X X X X